środa, 5 lutego 2014

Rozdział 1.

Po paru godzinach bezczynnego wgapiania się w facebook'a, postanowiłam zejść na dół i się czegoś napić. Wstałam z łóżka, po czym skierowałam się do wyjścia z mojego pokoju. Po cichu zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam schodami na dół. W salonie ujrzałam siedzących na kanapie Niall'a i Zayn'a.
- Co tam? - spytał mulat, skupiając całą swoją uwagę na jakimś meczu w telewizji.
- Okej, idę tylko się napić. - odpowiedziałam, przechodząc obok nich, kierując się w stronę kuchni. Gdy już do niej dotarłam, chciałam zamknąć za sobą drzwi, ale kiedy na moment się odwróciłam ujrzałam Harr'ego, opierającego się o blat. Z rękami założonymi na klatce piersiowej i stopą wystukującą miarowy rytm, wpatrywał się we mnie przenikliwie. A ja uciekając od jego podstępnego wzroku i przeciągając moment, odezwania się, odwróciłam się, nalałam trochę wody do szklanki i upiłam łyk.
- Nie zamierzasz ze mną rozmawiać? - zapytał złośliwie. Przewróciłam oczami i przeszłam obok niego. - Nie ignoruj mnie.
- Wcale Cię nie ignoruje, wydaje mi się, że to Ty to robisz. - wymamrotałam idąc w stronę zlewu.
- Ja? To że nie darzę Cię jakąś wielką sympatią, nie oznacza, że Cię ignoruję, nie bądź śmieszna. - syknął, po czym zaśmiał się ironicznie.
- Czego się spinasz, koleś, wyluzuj. - upiłam kolejny łyk wody, po czym włożyłam kubek do zlewu i z powrotem spojrzałam na niego.
- Nie pogrywaj ze mną, Allicia. - powiedział głosem pełnym pretensji.
- Ja pogrywam? - prychnęłam. - Ja? To ty nie znasz mnie, a oceniasz, nawet nie próbujesz mnie poznać, a już każesz mi spierdalać z waszego domu! - krzyknęłam.
- Allicia! - warknął.
- Doskonale wiem jak mam na imię. - burknęłam, patrząc na niego.
- Nie kazałem Ci spierdalać, tylko wyraziłem swoje zdanie na temat twojego pobytu tutaj, a to co innego. - uśmiechnął się sztucznie.
- Oczywiście. - szepnęłam bardziej sama do siebie, potrząsnęłam głową i z zacięciem ruszyłam w stronę drzwi.
- Poczekaj. - usłyszałam zza siebie i poczułam jego rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się. Uniosłam na niego wzrok, miał zielone oczy, które miały w sobie jakiś dziwny, zły błysk. Jego włosy były rozczochrane, ale wyglądały dobrze.
- Czego chcesz, Harry?! - warknęłam, starając się zachować spokój i nawet nie zorientowałam się kiedy zamieniliśmy się miejscami. W jednej chwili ja stałam w kuchni, a to on stał w progu i torował mi wyjście.
 - Posłuchaj, zgoda, poniosło mnie, że tak Cię osądziłem, ale po prostu nie mogę przebywać w Twoim towarzystwie. - wymamrotał, wpatrując się we mnie.
- Nie wiem o co Ci chodzi, ale po pierwsze to: jakbyś nie zauważył, od dzisiaj tu mieszkam, po drugie: jeśli tak bardzo przeszkadza Ci moje towarzystwo to zgoda, wcale nie musisz ze mną rozmawiać. - bąknęłam i odsunęłam się na bok, aby przejść, jednak Harry zrobił to samo. Spojrzałam na niego ponownie. - Przepraszam, chce przejść. - powiedziałam.
- Jeszcze nie skończyliśmy. - uśmiechnął się, ukazując ładnie widoczne dołeczki. Boże, jak jemu się szybko zmienia nastój. Jest gorszy niż ja, kiedy mam okres.
- A mi się wydaje, że skończyliśmy, a teraz chcę przejść. - zarządziłam.
- Okej, więc jakie jest magiczne słowo, skarbie? - zanucił.
- Proszę. Chcę przejść, kretynie. - wysyczałam. Nie mogłam pojąć, po co to robi. Kim mu się wydawało, że jest? Był 1/5 najbardziej znanego zespołu na świecie, ale co mi z tego? Harry uśmiechnął się zwycięsko i odsunął się, a ja szybko wyszłam z kuchni, czując jego palący wzrok na plecach. Wzdychając poszłam z powrotem do mojego pokoju.
*Dwie godziny później*
Siedząc na parapecie, przy lekko uchylonym oknie, z zaciekawieniem obserwowałam samochody, budynki i ludzi za oknem. Zaciskając skręta, zaciągnęłam się i na myśl przyszło mi jakby to było żyć normalnie. Z normalną rodziną, w normalnym domu. Chciałabym, ale to już nierealne. Nagle usłyszałam dźwięk pukania do drzwi. Szybko zeskoczyłam z parapetu, ugasiłam skręta i nie wiedząc gdzie go schować, wyrzuciłam go do kosza.
- Proszę! - krzyknęłam i nie musiałam długo czekać kiedy drzwi się otworzyły. Harry. Nie! Szczerze mówiąc, obstawiałam na wujka Paul'a, a tu Harry. Co za niespodzianka.
- Czego chcesz, Harry? - spytałam obojętnie, patrząc na bruneta, który właśnie przekroczył próg mojego pokoju i zamknął drzwi.
- Paliłaś? - spytał, nie zwracając uwagi na moje pytanie.
- Tylko się relaksowałam, o co chodzi? - spytałam ponownie. - Bo wydaje mi się, że powiedziałeś, że nie chcesz ze mną kontaktu, więc w czym rzecz? - dokończyłam.
- Allicia, to było zielsko. Palisz trawkę. - powiedział, przechodząc obok mnie. Zajrzał do kosza. - Jak długo?! - zapytał tym razem już podniesionym tonem.
- Ale co jak długo? Palę? Jak mam na to ochotę. Tylko po to przyszedłeś? Żeby powiedzieć mi, że palę marihuanne? W takim razie, miło było, a teraz wyjdź i zajmij się swoim gównem, Styles, a do mnie się nie mieszaj. - rozkazałam, starając się zachować spokój.
- Tylko trawka, czy coś jeszcze? - spytał, ale nie odpowiedziałam. - Mów! - krzyknął gardłowo, skupiając swój wzrok na mnie. - Ja wiedziałem, że z tobą coś jest nie tak. Miałaś rozszerzone źrenice, trzęsły Ci się ręce i to nie dlatego, że byłaś zdenerwowana. Ty po prostu byłaś na głodzie. Od razu wiedziałem. Ty bierzesz. - dokończył.
- Nie obchodzi mnie, to co ty wiedziałeś. Na prawdę, a teraz wynoś się stąd! - tym razem już nie wytrzymałam i krzyknęłam, kierując się w jego stronę i pchając w stronę drzwi.
- Poczekaj. - burknął i chwycił mnie za nadgarstki. - Masz z tym problem? - spytał troskliwie, patrząc na widoczny grymas na mojej twarzy. - All, pomogę Ci z tego wyjść.
- Nie mam z tym żadnego pieprzonego problemu! Z jakiego świata ty się urwałeś? To, że zapalę sobie marihuanne kiedy jest mi źle, nie oznacza od razu, że mam problem. A teraz wynoś się stąd! Sam mówiłeś, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego! - starałam się mu wyrwać, ale mocno trzymał moje nadgarstki.
- Bo po prostu nie mogę przebywać w Twoim to towarzystwie. - prychnął i wbiegł z mojego pokoju.

sobota, 1 lutego 2014

Prolog.

12 styczeń. 2014 rok. Wszystko zmieniło się diametralnie. Jeden wypadek. Dwoje rodziców. Mama słynna aktorka, tata menadżer. Właśnie tego dnia polecieli na ważną premierę kinową. Z resztą już ostatnią w ich życiu. Zostałam kompletnie sama. Właściwie to nawet nie miałam się gdzie podziać. Niby został mi dom, cały majątek rodziców, ale co to za radość mieszkać samemu w wielkim, pustym domu? Nawet pomimo, że mam te 19 lat, nie chcę jeszcze dorastać, jak każdy potrzebuję kogoś bliskiego, kto zastąpi mi matkę czy ojca. Na szczęście wziął mnie do siebie wujek Paul, brat mojej mamy. Tego dnia kiedy do mnie zadzwonił byłam pewna, że to wielkie szczęście, że chce mnie zabrać do siebie, jednak potem przekonałam się, że nie będzie to tak kolorowe jak mi się wydaje.
*Pare dni później.*
- Duży masz dom. - powiedziałam zachwycona do wujka Paul'a, kiedy byliśmy już przed budynkiem. 
- Właściwie to nie mieszkam sam.. - powiedział nagle i zaczął wypakowywać moje walizki z bagażnika. 
- Masz dziewczynę? - spytałam zaciekawiona. 
- Nie. - burknął. Jest gejem? Skoro nie ma dziewczyny to może chłopaka? O boże. 
- Więc? - spytałam ponownie. 
- Mam pięciu podopiecznych, bo przecież wiesz, że pracuję jako menadżer. - powiedział i skierowaliśmy się do drzwi wejściowych. Pomyślałam, że to pewnie jakiś zespół pięciu szalonych dziewczyn. Z jednej strony byłam zaskoczona, ale z drugiej trochę się ucieszyłam, bo zawsze to lepiej mieć obok siebie pięć dziewczyn niż mieszkać samej z wujkiem.. Miałam tylko nadzieję, że te dziewczyny będą w moim wieku.
- Okej, wydaje mi się, że wszystko zabraliśmy z samochodu. Proszę, damy przodem. - powiedział wesoło, po czym nacisnął na klamkę i skinął ręką, zachęcając mnie abym weszła do środka. - Mam nadzieję, że ci się spodoba. Zaczynasz nowy etap życia, Allicio. - dodał, a ja zgodnie z jego poleceniem, przekroczyłam próg domu. Nie zdążyłam się dobrze rozejrzeć, kiedy nagle zza rogu wyłoniło się pięciu chłopaków. Przetarłam oczy, ale kiedy bardziej się przyjrzałam, nadal widziałam to samo. Co do cholery? To nie może być prawda. Wyraz mojej twarzy musiał być przekomiczny.
- Cześć Allicia! - krzyknął jeden z chłopaków, spojrzałam niepewnie na wujka Paul'a, a on się zaśmiał.
- Nie.. Proszę Cię, powiedź, że to są tylko żarty. - powiedziałam do niego. Allicia, spokojnie, oni tylko chcą Ci zrobić psikus, zaraz będzie dobrze, oni zaraz stąd pójdą. All, będzie okej.
- Oni ze mną mieszkają. - Paul wyrwał mnie zza myśleń.
- Co?! - prawie, że zachłysnęłam się powietrzem. - Może lepiej jak stąd pójdę, tylko będę Wam przeszkadzać. - powiedziałam i nerwowo chwyciłam za moje walizki.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział Paul i dopiero zorientowałam się, że wszystkie wzroki skierowane są tylko na mnie.
- Możesz iść, nie obrazimy się. - powiedział chłopak z lokami na głowie i uśmiechnął się tak... Em, sztucznie?
- Harry przestań. Chłopcy, pokażcie Allici pokój. Ja muszę jeszcze coś załatwić. Tylko nie dajcie jej uciec. - powiedział wesoło Paul. Nie. Wujku! Nie zostawiaj mnie z Nimi!
- Zgoda, pokażemy. - powiedział jeden z nich, po czym Paul sobie poszedł. I zaczęło robić się niezręcznie. Nagle moje buty zaczęły wydawać mi się bardzo ciekawe, gapiłam się w nie jak idiotka.
- To co pokazać Ci twój pokój? Wolałbym wskazać Ci, że tam są drzwi i możesz sobie przez nie wyjść i już nie wracać. - powiedział Harry i wskazał palcem na drzwi wyjściowe.
- Harry idioto, zamknij się. - krzyknął blondyn i lekko walnął go w ramie.
- Tak się składa, że nie mam ochoty tu być, równie bardzo jak ty nie chcesz tu mnie, a zmusił mnie do tego Paul, więc nie musisz się na mnie wyżywać, rozumiemy się? - spojrzałam na Harr'ego, który już chciał się odezwać, ale Niall przeszkodził mu, zasłaniając jego usta swoją ręką.
- Więc nazywasz się Allicia, tak? Paul nam o tobie bardzo dużo opowiadał. - powiedział mulat.
- Allicia.. Ładne imię. - zamyślił się blondyn.
- Tak, ale nie lubię jak się tak na mnie mówi. - prychnęłam. Albo mi się wydaje albo oni zaczynają mnie bardzo, ale to cholernie bardzo irytować.
- Więc jak na ciebie mówić? - zapytał któryś z nich.
- Myślę, że na Pani wystarczy. - burknęłam. Usłyszałam jak Harry prychnął.
- Żartujesz sobie? Przecież jesteśmy w tym samym wieku. - powiedział... Nie wiem, któryś z nich.
- Okej, więc po prostu All. - powiedziałam.
- A my ci się nie będziemy przedstawiać, bo przecież i tak wiesz jak się nazywamy, więc to nie ma sensu. - powiedział chłopak ubrany w vansach.
- Skąd mam niby wiedzieć?! - zapytałam oburzona i się zaśmiałam.
- Nie znasz nas? - zapytał chłopak w full-capie na głowie i prawie otworzył usta ze zdziwienia.
- Właściwie to nie. - burknęłam.
- Jesteśmy sławni... - powiedział mulat.
- Poczekaj, zaraz pomyślę, wy śpiewacie taki mydlany pop, prawda? Ah, no tak jedna laska kiedyś puszczała wasze piosenki i mało co jej nie przypieprznęłam, już pamiętam. - powiedziałam, a oni zaczęli spoglądać na siebie. - Tylko jak wy się nazywaliście.. One Distribuction? Nie, to nie tak. One Dempection? Pamiętam, że mówiłam One Shition, boże nie wiem, nie pamiętam.. - powiedziałam zakłopotana. Zorientowałam się, że ciągle stoimy przy drzwiach, ale im to chyba nie przeszkadza, w takim razie okej.
- One Direction. - powiedział jeden z nich.
- Oh, no tak! A w ogóle co to jest za nazwa? Jeden kierunek? Mi się to kojarzy z jedną drogą, która odrywa od rzeczywistości i problemów, a mianowicie palenie. Właśnie, gdzie są moje papierosy? Kurwa. - syknęłam i zaczęłam nerwowo macać swoje kieszenie w poszukiwaniu mojego zbawienia.
- Chcesz? - powiedział mulat i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, po czym skierował ją w moją stronę, zachęcając abym się poczęstowała.
- Boże, dupe mi ratujesz. - powiedziałam i chwyciłam za jednego papierosa. - Mówię serio. - dodałam.
- Wyjdziemy? - zapytał ten mulat.
- Okej, chodźmy. - odpowiedziałam i wyszliśmy na dwór. Stanęliśmy w ogrodzie, przed domem.
- Tak w ogóle to jestem Zayn. - uśmiechnął się.
- Allicia. - powiedziałam i podaliśmy sobie ręce. - Fajnie się mieszka z Paul'em? - zapytałam.
- Paul często gdzieś wyjeżdża, więc na chill'u. - zaciągnął się papierosem.
- Czyli można poszaleć. - szepnęłam, zaciągnęłam się i po chwili wypuściłam boski dym z moich płuc.
- Dokładnie. - powiedział.
- Ej, a Oni to zawsze są tacy dziwni? - spytałam po chwili.
- Mówisz o chłopakach? - odpowiedział mi pytaniem, zaciągnęłam się papierosem.
- No te wasze One Direction. - powiedziałam.
- Oni są w porządku. Zobaczysz. - znowu się uśmiechnął. - Harry też jest w porządku, tak tylko coś mu sie stało, pewnie ma zły dzień. Wracamy? - spytał.
- Zgoda. - powiedziałam i weszliśmy z powrotem do domu. Zayn przedstawił mi chłopaków, wszyscy oprócz Harr'ego oprowadzili mnie po domu, pokazali mi mój pokój i sobie poszli. Zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o ścianę. Osunęłam się na podłogę, przyciskając kolana do swojej klatki piersiowej, kładąc na nich swoje czoło. No to zapowiada się ciekawie.